Gdy Apple Arcade startowało w 2019 roku, projekt ten zapowiadał się nie tylko naprawdę obiecująco, ale też zaskakująco ambitnie jak na firmę, która wcześniej wydawała się traktować branżę gier z pewnym chłodnym dystansem. Niestety, wystarczyło kilka miesięcy by okazało się, że rzeczywisty produkt nie dorównuje szumnym zapowiedziom. Teraz, ponad trzy lata po starcie, sytuacja wygląda jeszcze gorzej.

Gdy w styczniu bieżącego roku Apple ujawniło listę gier, które miały zadebiutować w Apple Arcade w tym miesiącu, odniosłem wrażenie, jakby firma ta zupełnie przestała się starać. Szybki przegląd komentarzy w mediach społecznościowych i na forach tematycznych pokazał, że nie byłem w tym odosobniony. Wielu korzystających z tej usługi graczy miało już dość tego, że od dłuższego czasu do jej katalogu dodawane są niemal wyłącznie do bólu proste casualowe gry, często wyraźnie skierowane do młodszych odbiorców (którzy, jak pokazały ostatnie badania ExpressVPN, wbrew powszechnej opinii wykazują słabsze zainteresowanie grami niż poprzednie pokolenia). Moim skromnym zdaniem przyczyna takiego stanu rzeczy jest prosta - Apple nie chce, lub wręcz boi się traktować graczy poważnie.

Jeszcze przed startem Apple Arcade i Apple TV+ wiele osób obawiało się, że Apple zastosuje w tych usługach swego rodzaju auto-cenzurę, dopuszczając tylko treści „przyjazne dla całej rodziny" - miałkie, przesadnie ugrzecznione i za wszelką cenę unikające trudnych, kontrowersyjnych tematów. W przypadku Apple TV+ przewidywania te się nie sprawdziły. Owszem, w katalogu tej usługi znajdziemy sporo typowo familijnych seriali i filmów, ale są one równoważone przez całkiem solidną dawkę znacznie poważniejszych produkcji. Tego samego nie można jednak niestety powiedzieć o Apple Arcade, gdzie katalog został niemal całkowicie zdominowany przez gry miłe, lekkie i przyjemne.

Różnice między tymi dwiema usługami dobrze obrazują to, jak Apple postrzega ich docelowych odbiorców. Widzowie Apple TV+ to obszerna i zróżnicowana grupa ludzi w różnym wieku i o różnych potrzebach. Produkcje poważne i ambitne, czasem wręcz trudne w odbiorze, mogą przyciągać niektórych z nich i podnosić prestiż usługi w ich oczach. Gracze korzystający z Apple Arcade to natomiast albo dzieci, albo zdziecinniali dorośli „pykający w gierki" dla zabicia czasu. Produkcje ambitne i trudne w odbiorze ich nie interesują, mogą wręcz ich zniechęcać lub odstraszać, albo, o zgrozo, wywołać święte oburzenie u rodziców, którzy anulują dziecku subskrypcję.

Apple Arcade miało potencjał by stać się swego rodzaju azylem dla kreatywnych, niezależnych deweloperów, pozwalającym im tworzyć ambitne, inteligentne treści bez konieczności martwienia się o monetyzację (albo, mówiąc wprost, bez dyktowanego przez rynek przymusu do wstawiania gdzie tylko się da mikropłatności i uzależniających mechanizmów). Na samym początku Apple zresztą samo przedstawiało swoją usługę w taki sposób, finansując kilka bardziej ambitnych projektów, takich jak np. Fantasian Hironobu Sakaguchi'ego czy Beyond a Steel Sky Charlesa Cecila. Niespełna rok po starcie Apple uznało jednak, że inwestowanie w tego typu gry nie jest opłacalne, gdyż w ostatecznym rozrachunku gracze spędzają z nimi mniej czasu niż z prostymi, casualowymi produkcjami. Ktoś mógłby powiedzieć, że idąc tą logiką finansowanie dużych hollywoodzkich filmów na potrzeby Apple TV+ również nie ma sensu, bo widzowie oglądają je krócej niż seriale. W tym momencie ponownie dochodzimy jednak do kwestii różnic w sposobie postrzegania odbiorców obu usług przez Apple - ambitne filmy podnoszą prestiż i działają jak reklama, ambitne gry najwyraźniej już nie.

Pocieszającym aspektem całej tej sytuacji jest to, iż niewykorzystany przez Apple potencjał Apple Arcade dostrzegł najwyraźniej… Netflix. Serwis ten zaczął jakiś czas temu wprowadzać do swojego katalogu gry na urządzenia mobilne dostępne w ramach abonamentu i choć na razie projekt ten rozwija się powoli, to już teraz widać wyraźnie, iż traktuje on odbiorców w zupełnie inny sposób. Za sprawą Netfliksa na iOS trafiły takie tytuły jak np. Kentucky Route Zero (piękna, ambitna ale też dość ciężka w odbiorze gra, umieszczona przez Polygon na czwartym miejscu w podsumowaniu ostatniej dekady), Twelve Minutes (jedna z najbardziej kontrowersyjnych niezależnych gier 2021 roku), Before Your Eyes (eksperymentalna gra wykorzystująca unikalną mechanikę do opowiedzenia wzruszającej historii) i Spiritfarer (piękna, emocjonalna i skłaniająca do refleksji produkcja określana przez samych twórców jako „przyjemna gra o umieraniu"). To wszystko oczywiście dopiero małe kroki, ale dają one nadzieję na to, iż dzięki tej usłudze będziemy mogli w przyszłości zagrać na iPhone'ach w więcej bardziej ambitnych produkcji. Po Apple Arcade raczej już nie ma sensu się tego spodziewać.