Wall Street Journal opublikował niedawno nowy raport dotyczący serwisów streamingowych bazujący na badaniach firmy analitycznej Antenna. Wynika z niego, że Apple TV+ ma dość spory problem z utrzymywaniem przy sobie widzów.

Analitycy ustalili już jakiś czas temu, że Apple TV+ zalicza największe skoki liczby użytkowników gdy w katalogu tej usługi pojawia się nowy wysokobudżetowy film ze znanymi aktorami. Takie sytuacje miały miejsce m.in. po premierach filmów „Misja Greyhound" i „Finch" z Tomem Hanksem oraz „Palmer" z Justinem Timberlake'em. Z badań przeprowadzonych przez firmę Antenna wynika jednak, że widzowie ci bardzo rzadko pozostają z usługą Apple na dłużej. Ponad połowa użytkowników, którzy zaczęli opłacać abonament zaraz po premierze filmu „Misja Greyhound" (w badaniach nie uwzględniono użytkowników korzystających z darmowego okresu próbnego) anulowała go w ciągu pół roku. 30% z nich zrezygnowało w ciągu pierwszych dwóch miesięcy.

Szybka utrata użytkowników, którzy założyli konta skuszeni nowymi, głośnymi premierami, nie jest wyłącznie problemem Apple TV+. Z podobnymi wyzwaniami zmagają się też m.in. Disney+ i HBO Max. Niemniej jednak usługę Apple dotyka on znacznie mocniej niż konkurentów, gdyż w odróżnieniu od nich nie ma ona jeszcze dużego katalogu filmów i seriali. Co więcej, Apple wciąż nie chce publikować w swojej usłudze starszych produkcji, które były już dostępne gdzie indziej, więc głośne nowości są jak na razie jedynym sposobem na przyciąganie widzów. Tymczasem według Michaela Nathansona, analityka specjalizującego się w branży filmowej i telewizyjnej, serwisy streamingowe powinny wypuszczać co roku kilka dużych, wysokobudżetowych filmów, by zwiększyć swoją wartość w oczach użytkowników, jednak kluczem do utrzymania ich przy sobie są duże, a przy tym stale rosnące w szybkim tempie katalogi filmów i seriali, zawierające zarówno nowości jak i starsze, popularne produkcje.

Źródła: MacRumors, 9to5Mac