W minioną środę rozpoczął się proces Kyle'a Rittenhouse'a, nastolatka z USA oskarżonego o zabicie dwóch osób i ranienie jednej. Podczas rozprawy jego obrońca stwierdził, że tablety firmy Apple mogą przyczyniać się do fałszowania dowodów w sprawie.

W trakcie rozprawy oskarżyciel chciał zaprezentować dowód w postaci nagrania wideo, pokazując je ławie przysięgłych za pomocą iPada i przybliżając je w taki sposób, by mogli oni wyraźnie zobaczyć najważniejszy fragment. Sprzeciwił się temu jednak obrońca Rittenhouse'a, który stwierdził, że iPady produkowane przez Apple posiadają sztuczną inteligencję pozwalającą oglądać rzeczy przez „trzy wymiary i logarytmy". Według niego gdy użytkownik korzysta z funkcji przybliżania obrazu sztuczna inteligencja wykorzystuje swoje „logarytmy" do tworzenia nowych obrazów w oparciu o to, co jej się wydaje, że widzi. Oznacza to więc, że przedstawione w ten sposób dowody nie pokazywałyby zapisu prawdziwych zdarzeń, lecz wymysł sztucznej inteligencji iPada.

Nieco zmieszany całą tą sytuacją oskarżyciel próbował odwoływać się do zdrowego rozsądku tłumacząc, że chyba każdemu z obecnych na sali zdarzyło się choć raz powiększyć zdjęcie w smartfonie i że funkcja ta nie zakłamuje rzeczywistości, lecz działa po prostu jak szkło powiększające. Sąd stanął jednak w tej sprawie po stronie obrońcy i uznał, że to na oskarżycielach spoczywa ciężar udowodnienia, że iPad nie fałszuje dowodów, dając im dwadzieścia minut na sprowadzenie eksperta, który to potwierdzi. Ponieważ im się to nie udało, nagranie zostało zaprezentowane bez powiększenia na komputerze z systemem Windows podłączonym do telewizora.

Źródło: The Verge