Apple często chwali się zabezpieczeniami sklepu App Store, a zwłaszcza wnikliwym sprawdzaniem każdej aplikacji przed publikacją, mającym zapobiec pojawianiu się tam nieuczciwych lub wręcz szkodliwych programów. Coraz częściej okazuje się jednak, że procedury te nie zawsze działają jak należy. Zespół odpowiedzialny za prowadzenie App Store zaliczył niedawno podwójną wpadkę, nie tylko dopuszczając do publikacji aplikacji naruszających regulamin i wyłudzających pieniądze od użytkowników, ale też umieszczając je na liście promowanych tytułów.

Sytuacja, o której mowa, miała miejsce w australijskiej wersji sklepu App Store, w której opublikowano niedawno listę polecanych przez Apple aplikacji relaksacyjnych zatytułowaną „Slime relaxations". Użytkownicy szybko zaczęli zwracać uwagę na to, że niektóre spośród znajdujących się tam pozycji mimo bardzo prostej budowy i ograniczonej funkcjonalności wymagają od użytkownika opłacania nieproporcjonalnie wysokiego abonamentu, często przekraczającego 10 dolarów australijskich tygodniowo. Widać było wyraźnie, iż są to aplikacje stworzone z myślą o żerowaniu na zapominalskich użytkownikach, którzy po uruchomieniu ich i aktywowaniu darmowego okresu próbnego nie będą pamiętali o anulowaniu odnawiających się automatycznie subskrypcji.

Działania tego typu są wyraźnie zabronione przez regulamin sklepu App Store. Tym bardziej dziwi więc, że aplikacje te nie tylko zostały dopuszczone do publikacji, ale też znalazły się wśród tytułów promowanych przez Apple. Wygląda to tak, jakby osoby zajmujące się przygotowywaniem list polecanych aplikacji nie sprawdzały co do nich dodają, lecz po prostu kierowały się takimi statystykami jak liczba pobrań i wyniki finansowe, starając się jeszcze bardziej spopularyzować te produkcje, które i tak zarabiają już dużo dla Apple (należy pamiętać, że firma ta pobiera od 15 do 30% prowizji od płatnych subskrypcji).

Źródło: MacRumors