Apple już od dłuższego czasu pracuje nad uruchomieniem własnej usługi typu VOD, w której będziemy mogli obejrzeć filmy i seriale wyprodukowane na zamówienie tej firmy. Jak donosi New York Post, niektórzy z zaangażowanych w ten projekt producentów telewizyjnych uważają, że współpraca z Apple jest, delikatnie mówiąc, dość problematyczna.

Według źródeł, na które powołuje się New York Post, jednym z głównych problemów jest to, że zarząd Apple, a zwłaszcza Tim Cook, zbyt mocno stara się ingerować w pracę zespołów odpowiedzialnych za zamówione produkcje. Prezes firmy zdaje się podchodzić do sprawy nieco zbyt osobiście, nieustannie próbując angażować się w pracę nad serialami. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat m.in. odwiedzał on plany zdjęciowe i wysyłał notatki do scenarzystów, w których udzielał im sugestii dotyczących fabuły poszczególnych seriali, najczęściej prosząc ich o to by „przestali być tacy wredni" dla serialowych bohaterów. Pozostali członkowie zarządu również starają się w pewnym stopniu wpływać na ostateczny kształt zamówionych seriali, m.in. zabraniając ich twórcom poruszania niektórych niewygodnych tematów (np. religii lub negatywnego wpływu technologii na życie człowieka).

Producenci telewizyjni współpracujący z firmą Apple zarzucają jej też, że nie ma ona jasnej wizji tego, jak ma wyglądać jej nowa usługa VOD, przez co nieustannie zmienia ona swoje plany. Tyczy się to zarówno działań związanych z przyszłą zawartością serwisu (m.in. liczne zmiany personalne w zespołach odpowiedzialnych za poszczególne produkcje) jak i technologicznej strony całego przedsięwzięcia. Wszystko to spowodowało, że firma ta musiała już kilkukrotnie przekładać planowaną datę premiery swojej nowej usługi. Może się więc okazać, że nawet jeśli rzeczywiście zostanie ona oficjalnie zapowiedziana podczas najbliższej konferencji, która ma odbyć się w połowie marca, to jednak na jej start będziemy musieli poczekać jeszcze kilka kolejnych miesięcy, a początkowa pula dostępnych w niej seriali może być znacznie mniejsza niż planowano.

Źródło: New York Post