W miniony wtorek w Sydney w Australii doszło do nietypowego incydentu z udziałem Siri i zegarka Apple Watch. Wirtualna asystentka przypadkiem doprowadziła do wezwania uzbrojonego oddziału policji do jednej z tamtejszych siłowni.

Jamie Alleyne prowadził poranny trening boksu tajskiego, gdy do pomieszczenia wszedł policjant i powiedział, że dostali zawiadomienie o strzelaninie w siłowni. Trener odpowiedział, że nie słyszał żadnych strzałów. Chwilę później do środka wkroczył oddział kilkunastu uzbrojonych policjantów, by dokładnie sprawdzić budynek. Okazało się też, że na zewnątrz czekały już karetki. Gdy policja potwierdziła brak zagrożenia rozpoczęto próby ustalenia, co właściwie się stało. Ku zaskoczeniu Jamiego Alleyne'a policja oznajmiła mu, że to on złożył zawiadomienie o strzelaninie.

Całe zdarzenie okazało się być efektem serii bardzo niefortunnych przypadków. Jamie Alleyne prowadząc zajęcia nosił na nadgarstku Apple Watch Series 7, jednocześnie mając na dłoniach specjalne tarcze, w które uderzał jego podopieczny. W którymś momencie nacisk na koronkę zegarka przypadkowo aktywował Siri. Pech chciał, że akurat ćwiczyli wtedy kombinacje ciosów, więc trener wykrzykiwał raz po raz liczby „1-1-2", co zostało zrozumiane przez wirtualną asystentkę jako polecenie połączenia z numerem alarmowym. Na domiar złego co jakiś czas chwalił on poprawnie wykonywane uderzenia okrzykami w stylu „dobry strzał". Operator numeru alarmowego po odebraniu połączenia usłyszał więc głośny huk uderzeń w tarcze, który wziął za dźwięki wystrzałów z broni palnej, i głos mężczyzny krzyczącego coś o strzelaniu. Zinterpretował to jako zawiadomienie o strzelaninie i wysłał na miejsce policję i karetki.

Źródło: news.com.au
Zdjęcie: Gerrit Phil Baumann