Gdy Elon Musk przejmował władzę nad serwisem społecznościowym Twitter obiecywał, że wprowadzi na tej platformie całkowitą wolność słowa. Yoel Roth, który do niedawna pełnił rolę szefa działu bezpieczeństwa Twittera, uważa jednak, że chociaż Musk technicznie kontroluje teraz ten serwis, to jednak w rzeczywistości o tym, jakie treści są na nim dozwolone, decydują firmy Apple i Google.

Zgodnie z regulaminem App Store deweloperzy publikujący tam swoje aplikacje muszą dbać o to, by udostępniane w nich treści, również te tworzone i rozpowszechniane przez użytkowników, nie przekraczały granic wyznaczonych przez Apple. Te są z kolei dość restrykcyjne, zaprojektowane tak, by rodzice nie musieli obawiać się, że ich dziecko znajdzie w App Store jakieś gorszące aplikacje. Zakazane są więc m.in. pornografia, treści mogące obrazić uczucia religijne, zachęcanie do spożywania nielegalnych używek oraz treści obrażające konkretne osoby lub grupy osób. Wprowadzenie na Twitterze „absolutnej wolności słowa", jaką promuje Musk, byłoby więc w praktyce równoznaczne z naruszeniem regulaminu App Store i doprowadziłoby do usunięcia oficjalnej aplikacji tego serwisu (taki los spotkał w ubiegłym roku serwis społecznościowy Parler, który również obiecywał użytkownikom całkowitą wolność słowa). Podobnie wyglądałaby sytuacja w przypadku sklepu Google Play, który jest wprawdzie nieco mniej restrykcyjny, ale również narzuca deweloperom pewne ograniczenia.

Mimo iż Twitter nie podaje oficjalnych danych na temat liczby użytkowników korzystających z serwisu głównie za pośrednictwem aplikacji mobilnych, zdaniem Rotha jest ona na tyle duża, by wyrzucenie ich ze sklepów App Store i Google Play mogło doprowadzić do ostatecznego upadku tej platformy. Twierdzi on też, że nawet przed przejęciem przez Muska Twitter miał już problemy ze spełnianiem norm Apple, a przedstawiciele zespołu odpowiedzialnego za nadzorowanie App Store mieli zastrzeżenia dotyczące m.in. publikowanych przez użytkowników treści pornograficznych i rasistowskich obelg. Jego zdaniem znalezienie balansu między celami wyznaczanymi przez nowego szefa a ograniczeniami narzucanymi przez Apple i Google będzie ogromnym wyzwaniem dla pracowników, którzy zdecydowali się pozostać na pokładzie Twittera. Dodał też, że gdy odchodził z firmy, widać było już wzmożoną aktywność Apple w tej sprawie.

Źródło: 9to5Mac