Temat zabezpieczeń stosowanych przez Apple w systemie iOS od dłuższego czasu wzbudza wiele kontrowersji w Stanach Zjednoczonych. Przedstawiciele tamtejszego wymiaru sprawiedliwości wielokrotnie krytykowali firmę z Cupertino, twierdząc między innymi, że brak dostępu do danych zapisanych w pamięci iUrządzeń znacznie utrudnia im pracę i może w przyszłości stać się przyczyną tragedii. Ponieważ kierowane w stronę Apple prośby o udostępnienie odpowiednim służbom „furtki” pozwalającej ominąć zabezpieczenia nie przyniosły jak dotąd rezultatu, władze niektórych stanów postanowiły sięgnąć po bardziej drastyczne środki.

W minionym miesiącu władze stanów Kalifornia i Nowy Jork przedstawiły dwa bardzo podobne do siebie projekty ustaw zakazujących sprzedaży smartfonów, których zabezpieczenia nie pozwalają odpowiednim służbom na uzyskanie pełnego dostępu do zapisanych w ich pamięci danych. W przypadku stanu Kalifornia zakaz ten dotyczyłby wszystkich urządzeń wyprodukowanych dnia 1 stycznia 2017 roku lub później, natomiast w przypadku Nowego Jorku zakaz objąłby już urządzenia produkowane od 1 stycznia 2016. Sprzedawcy nie stosujący się do tych zasad byliby karani grzywną w wysokości 2500 dolarów za każdy sprzedany egzemplarz telefonu nie spełniającego nowych wymogów.

Jeśli wspomniane ustawy rzeczywiście wejdą w życie, mogą się one okazać poważnym wyzwaniem dla Apple, nie tylko pod względem biznesowym ale też wizerunkowym. Tim Cook od dawna publicznie bronił zabezpieczeń systemu iOS, twierdząc, że utworzenie jakiejkolwiek „furtki” w zabezpieczeniach jest równoznaczne z narażeniem użytkowników na ataki ze strony niepowołanych osób. Trudno jednak przewidzieć, czy uda mu się wytrwać przy tym stanowisku, gdy zacznie ono stanowić zagrożenie dla finansów firmy (warto pamiętać, że wdrożenie podobnych przepisów od jakiegoś czasu rozważa też Wielka Brytania). Pikanterii sprawie dodaje fakt, że zarówno Kalifornia jak i Nowy Jork to miejsca odgrywające sporą rolę w budowaniu wizerunku firmy Apple. W pierwszym z dwóch wspomnianych stanów mieści się bowiem jej główna siedziba, co oznacza, że wprowadzenie tam ustawy delegalizującej iPhone'y (oczywiście zakładając, że Apple nie zgodzi się na ustępstwa w sprawie zabezpieczeń) zakazałoby Apple sprzedaży swojego sztandarowego produktu "na własnym podwórku". W Nowym Jorku znajduje się zaś jeden z najbardziej rozpoznawalnych salonów firmowych Apple na świecie. Mowa oczywiście o Apple Store przy Piątej Alei, będącym jednym z najczęściej fotografowanych miejsc w mieście. Trudno sobie wyobrazić, by w ofercie tego sklepu zabrakło nagle najpopularniejszego produktu firmy.

Źródła: 9to5mac, On the Wire